Relacja strażaka
Straż pożarna została wezwana do osoby potrzebującej pomocy. Prawdopodobnie ktoś zasłabł. W takiej sytuacji trzeba sforsować drzwi lub okno, a kierujący akcją podejmuje decyzję, które rozwiązanie jest najlepsze. Kieruje się łatwością dostępu i tym, żeby szkody były jak najmniejsze.
W zgłoszeniu pojawiła się informacja, że pozostałe służby są już na miejscu. Pozostałymi służbami miały być policja i pogotowie. Jak się często zdarza, ani policji, ani pogotowia nie było na miejscu. Początkowe pukanie, dzwonienie, nawoływanie nic nie dawało. Zza drzwi słychać było, że gwiżdże czajnik, i to dość głośno. Gwizd zaalarmował sąsiadki, które wezwały strażaków.
Po chwili pukania i dzwonienia ktoś zaczął otwierać. Szło to dość opornie. Jak się później okazało, starsza pani nie był już sprawna fizycznie, a słuch także szwankował.
- Proszę pani – zaczął tłumaczyć strażak po wejściu i wyłączeniu ognia pod czajnikiem – wstawiła pani wodę i zapomniała wyłączyć.
Rozmowa toczyła się w większym z dwóch pokoi. Na łóżku rozłożone święte obrazki, ale pani mimo, ze miała kłopoty z chodzeniem i słuchem była w pełnym kontakcie.
- No tak – dodała po chwili zastanowienia- bo ja się modliłam i nie słyszałam.
Po czym zaczęła składać święte obrazki do szuflady.
Po chwili weszła sąsiadka, która była wyczulona na zachowania starszej pani, bo straż gościła u niej już trzeci raz.
- Czemu pani nie otwierała? – spytała.
- Nie słyszałam, modliłam się. Ten pan wszystko widział – dodała, wskazując na strażaka.
Aha – nieco żartobliwie kontynuowała sąsiadka – tak się pani zatopiła w modlitwie, że nie słyszała, jak pukałam.
- No właśnie. Najpierw rosół zjadłam. A później wodę na herbatę wstawiłam. Tylko się modliłam i nie słyszałam.